Członek zarządu El Padre: Należy oficjalnie zaapelować do rządu o wsparcie
W obliczu epidemii nie da się ukryć, że jedną z pierwszych jego gospodarczych ofiar będzie lub raczej już jest branża spotkań. Nawet jeśli fakt odwoływania wszelkiego rodzaju wydarzeń wydaje się zrozumiały, to należy pamiętać, że branża MICE to tysiące pracowników i ich rodzin, których los z dnia na dzień stanął w obliczu wielkiej próby i którzy nie powinni być pozostawieni sami sobie. Należy oficjalnie zaapelować do rządu o wsparcie, wzorem innych grup zawodowych, których spotykają niezawinione przez nich nieszczęścia.
Trzeba też zaapelować do naszych klientów o szersze, dalekowzroczne i empatyczne spojrzenie na nasz wspólny biznes. Zamiast odwoływać eventy, trzeba je przełożyć, nie rozwiązywać umów i nie wycofywać zaliczek. Warto dostrzec inne kompetencje agencji, którym można w tym trudnym czasie zlecać dodatkowe zadania marketingowe oraz wprowadzić opłatę za udział w postępowaniach przetargowych. W przypadku umów ramowych warto choćby czasowo wprowadzić stałe fee za utrzymanie zespołu. Tak, naszą branżę czeka trudny moment. Bez pomocy i zrozumienia trudno będzie go przetrwać. Ale ten czas, jak to czas, kiedyś minie i wtedy ktoś będzie musiał znowu realizować eventy. Dobrze, żeby było komu to robić…
Współwłaściciel agencji Stereomatic, autor bloga o strategii organizacji eventów Haftkiewicz.com: Po prostu trzeba robić swoje
Zacznijmy od tego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć rozwoju sytuacji. Jedni twierdzą, że wirus tak naprawdę zabija jedynie osoby starsze i osłabione, a inni, że jest realnym zagrożeniem dla wszystkich. Media dolewają oliwy do ognia szukając sensacji, a atmosferę podsycają kolejne informacje o ofiarach wirusa. Mówi się o koronawirusie, a o osobach, które w tym samym czasie umierają na zapalenie płuc, czy na grypę już się nie wspomina. Wroga, którego się nie zna i który jest nowy ciężko ocenić. Działania prewencyjne, czyli np. odwołanie imprez masowych, są krytykowane jako przesadne. Zadawane są pytania, dlaczego zabrania się udziału publiczności w imprezach, a już centrów handlowych się nie zamyka. We Francji zakazuje się imprez masowych powyżej 5000 osób, a do 5000 już nie. Znowu padają pytania dlaczego? Uważam, że możliwe są dwa scenariusze. Jeden optymistyczny, to szybkie wyeliminowanie wroga poprzez działania prewencyjne, albo poprzez znalezienie na niego leku. Wirus może też po prostu przestać atakować. Wówczas wszystko rozejdzie się po kościach i wrócimy do rzeczywistości. Przynajmniej na jakiś czas. Drugi, to zaostrzenie ataków, zmutowanie się wirusa do formy na tyle złośliwej, że środki zaradcze będą coraz to bardziej zaostrzane, a organizatorów eventów, ale nie tylko, bo całą gospodarkę, czeka recesja i spadek koniunktury. Odwołane zostaną festiwale, imprezy masowe, pielgrzymka na Jasną Górę, czy mecze w ramach Euro 2020. Czy jest to możliwe? Każdy wariant jest możliwy. Jak się możemy na to przygotować? Pytanie: czy można? Sam rynek, giełdy, rządy państw i organizacji światowych nie są w stanie przewidzieć nadchodzących scenariuszy. To może nie warto się tym przejmować i po prostu robić swoje?
Mazurkas Travel: Wielu klientów czeka z decyzjami w tej sprawie na rozwój wydarzeń
Z pewnością decyzja o odwołaniu zaplanowanych imprez masowych i zakaz organizowania takich wydarzeń z powodu zagrożenia zakażeniem koronawirusem odbije się negatywnie na całej gospodarce, a szczególnie na branży eventowej. Nie ulega dla mnie kwestii, że sprawa bezpieczeństwa i zdrowia jest sprawą priorytetową i pierwszoplanową, natomiast jeżeli rzeczywiście są przesłanki do tego, aby wprowadzić takie ograniczenie w sprawie organizacji imprez masowych, to należałoby w trybie pilnym w zasadzie od razu zamknąć wszystkie teatry, wszystkie kina, restauracje, kościoły i inne miejsca, w których gromadzą się ludzie. Czyli jeżeli taka decyzja zostanie podjęta, to nie może to być decyzja „soft”, ale „hard”. Taka decyzja może być podjęta tylko w oparciu o bardzo istotne przesłanki dotyczące zagrożenia dla zdrowia i bezpieczeństwa. W tej chwili praktycznie nie ma takich przesłanek. Nie jest więc to jeszcze sytuacja, która by usprawiedliwiała takie decyzje. Wpływ na branżę eventową takiej decyzji byłby z pewnością negatywny, doprowadziłaby ona do pozbawienia przychodów wiele firm, do ich bankructwa, do zwalniania pracowników itd., ale w zestawieniu z kwestią zdrowia i bezpieczeństwa wydaje się to sprawą drugorzędną. Dotyczy to zarówno firm organizujących wydarzenia, ale także hoteli, które, jeżeli nie będą miały klientów, także będą miały problem z utrzymaniem dotychczasowej liczby pracowników i z utrzymaniem obiektów. Obecnie wiele imprez jest odwoływanych, a w takich przypadkach nie zawsze hotele czy miejsca organizacji eventów zwracają już poniesione przez organizatora koszty. Można przenieść imprezę na jesień, ale przecież firmy cały czas ponoszą koszty wynagrodzeń pracowników i zostaną pozbawione środków na ten cel. Z imprez, które my mieliśmy zaplanowane, także kilka zostało odwołanych, dotyczy to wydarzeń, które miały się odbyć w ubiegłym tygodniu, w tym tygodniu, a także tych, które były zaplanowane na dalsze terminy. Pozytywne jest to, że większa część imprez się odbywa. Na razie przedsięwzięć odwoływanych jest niewiele, ale wielu klientów czeka z decyzjami w tej sprawie na rozwój wydarzeń.
Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa na świecie jest bezsprzecznie elementem budzącym duże emocje i silnie wpływającym m.in. na branżę spotkań. Jest to bowiem branża mocno związana z gospodarką, jak również, z zasady, niezwykle wrażliwa na wiele innych, zewnętrznych uwarunkowań. Mówi się nawet o globalnym spowolnieniu gospodarczym spowodowanym epidemią – wniosek o znaczeniu i wpływie na branżę eventową nasuwa się więc sam. Pytanie jednak, czy w obecnej sytuacji wprowadzanie zakazu organizacji imprez masowych na terenie Polski, czy to centralnie, czy lokalnie ma faktycznie uzasadnienie i spełnia swoje zadanie – chroni ich organizatorów i uczestników przed realnym niebezpieczeństwem? Moim zdaniem nie i powiem więcej - taka decyzja w tym momencie byłaby nieadekwatna do sytuacji a dosyć brzemienna w skutkach. Statystycznie bowiem pewnie zmniejszyłaby (ale w minimalny sposób) ryzyko pojawienia się i rozprzestrzeniania się wirusa natomiast w efekcie spowodowałaby potężne, odczuwalne straty wśród podmiotów związanych z branżą eventową. Mówimy bowiem o ogromnej liczbie zaplanowanych przedsięwzięć (koncerty, festiwale, międzynarodowe konferencje, targi, prezentacje, imprezy sportowe), w które zaangażowane są tysiące osób i które wiążą się z ogromnym nakładem pracy i środków na ich przygotowanie i realizację. Czy sytuacja jest faktycznie aż tak zła i niebezpieczna, aby podejmować tak radykalne kroki? Może należałoby zostawić uczestnikom i organizatorom decyzję o udziale, informując ich na bieżąco o poziomie zagrożenia i dbając o to, aby mieli świadomość, jak sytuacja w danym momencie wygląda? Wszak mówimy o imprezach, w których udział jest dobrowolny. Żeby było też jasne – uważam też, że nie można całkowicie lekceważyć sytuacji ani pozwalać sobie na nieodpowiedzialność. Profilaktyczne działania zwykle są oznaką przezorności i zapobiegliwości jednak ważna jest też ich skala i wspomniana przeze mnie wcześniej adekwatność. Tutaj przedwczesna i nieprzemyślana decyzja może spowodować większe konsekwencje niż samo zagrożenie koronawirusem.uga, to strata nie do odrobienia. Uważam, że nasze środowisko powinno wypracować wspólne stanowisko, jak należy postępować w przypadku odwołania imprezy. Organizatorzy kongresów czy agencje eventowe są w potrzasku pomiędzy klientem a dostawcami. Moim zdaniem powinniśmy solidarnie dzielić się kosztami, ale dopiero w momencie, kiedy faktycznie epidemia wystąpi i odpowiednie władze wprowadzą jednoznaczne przepisy odwołujące imprezy kulturalne, sportowe, naukowe, itp. Do tego momentu moim zdaniem koszty powinna ponosić strona zamawiająca zgodnie z zawartą umową. Każdy ma prawo wycofać się z umowy, ale z konsekwencjami z tej umowy wynikającymi.
Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa na świecie jest bezsprzecznie elementem budzącym duże emocje i silnie wpływającym m.in. na branżę spotkań. Jest to bowiem branża mocno związana z gospodarką, jak również, z zasady, niezwykle wrażliwa na wiele innych, zewnętrznych uwarunkowań. Mówi się nawet o globalnym spowolnieniu gospodarczym spowodowanym epidemią – wniosek o znaczeniu i wpływie na branżę eventową nasuwa się więc sam. Pytanie jednak, czy w obecnej sytuacji wprowadzanie zakazu organizacji imprez masowych na terenie Polski, czy to centralnie, czy lokalnie ma faktycznie uzasadnienie i spełnia swoje zadanie – chroni ich organizatorów i uczestników przed realnym niebezpieczeństwem? Moim zdaniem nie i powiem więcej - taka decyzja w tym momencie byłaby nieadekwatna do sytuacji a dosyć brzemienna w skutkach. Statystycznie bowiem pewnie zmniejszyłaby (ale w minimalny sposób) ryzyko pojawienia się i rozprzestrzeniania się wirusa natomiast w efekcie spowodowałaby potężne, odczuwalne straty wśród podmiotów związanych z branżą eventową. Mówimy bowiem o ogromnej liczbie zaplanowanych przedsięwzięć (koncerty, festiwale, międzynarodowe konferencje, targi, prezentacje, imprezy sportowe), w które zaangażowane są tysiące osób i które wiążą się z ogromnym nakładem pracy i środków na ich przygotowanie i realizację. Czy sytuacja jest faktycznie aż tak zła i niebezpieczna, aby podejmować tak radykalne kroki? Może należałoby zostawić uczestnikom i organizatorom decyzję o udziale, informując ich na bieżąco o poziomie zagrożenia i dbając o to, aby mieli świadomość, jak sytuacja w danym momencie wygląda? Wszak mówimy o imprezach, w których udział jest dobrowolny. Żeby było też jasne – uważam też, że nie można całkowicie lekceważyć sytuacji ani pozwalać sobie na nieodpowiedzialność. Profilaktyczne działania zwykle są oznaką przezorności i zapobiegliwości jednak ważna jest też ich skala i wspomniana przeze mnie wcześniej adekwatność. Tutaj przedwczesna i nieprzemyślana decyzja może spowodować większe konsekwencje niż samo zagrożenie koronawirusem.uga, to strata nie do odrobienia. Uważam, że nasze środowisko powinno wypracować wspólne stanowisko, jak należy postępować w przypadku odwołania imprezy. Organizatorzy kongresów czy agencje eventowe są w potrzasku pomiędzy klientem a dostawcami. Moim zdaniem powinniśmy solidarnie dzielić się kosztami, ale dopiero w momencie, kiedy faktycznie epidemia wystąpi i odpowiednie władze wprowadzą jednoznaczne przepisy odwołujące imprezy kulturalne, sportowe, naukowe, itp. Do tego momentu moim zdaniem koszty powinna ponosić strona zamawiająca zgodnie z zawartą umową. Każdy ma prawo wycofać się z umowy, ale z konsekwencjami z tej umowy wynikającymi.
Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa na świecie jest bezsprzecznie elementem budzącym duże emocje i silnie wpływającym m.in. na branżę spotkań. Jest to bowiem branża mocno związana z gospodarką, jak również, z zasady, niezwykle wrażliwa na wiele innych, zewnętrznych uwarunkowań. Mówi się nawet o globalnym spowolnieniu gospodarczym spowodowanym epidemią – wniosek o znaczeniu i wpływie na branżę eventową nasuwa się więc sam. Pytanie jednak, czy w obecnej sytuacji wprowadzanie zakazu organizacji imprez masowych na terenie Polski, czy to centralnie, czy lokalnie ma faktycznie uzasadnienie i spełnia swoje zadanie – chroni ich organizatorów i uczestników przed realnym niebezpieczeństwem? Moim zdaniem nie i powiem więcej - taka decyzja w tym momencie byłaby nieadekwatna do sytuacji a dosyć brzemienna w skutkach. Statystycznie bowiem pewnie zmniejszyłaby (ale w minimalny sposób) ryzyko pojawienia się i rozprzestrzeniania się wirusa natomiast w efekcie spowodowałaby potężne, odczuwalne straty wśród podmiotów związanych z branżą eventową. Mówimy bowiem o ogromnej liczbie zaplanowanych przedsięwzięć (koncerty, festiwale, międzynarodowe konferencje, targi, prezentacje, imprezy sportowe), w które zaangażowane są tysiące osób i które wiążą się z ogromnym nakładem pracy i środków na ich przygotowanie i realizację. Czy sytuacja jest faktycznie aż tak zła i niebezpieczna, aby podejmować tak radykalne kroki? Może należałoby zostawić uczestnikom i organizatorom decyzję o udziale, informując ich na bieżąco o poziomie zagrożenia i dbając o to, aby mieli świadomość, jak sytuacja w danym momencie wygląda? Wszak mówimy o imprezach, w których udział jest dobrowolny. Żeby było też jasne – uważam też, że nie można całkowicie lekceważyć sytuacji ani pozwalać sobie na nieodpowiedzialność. Profilaktyczne działania zwykle są oznaką przezorności i zapobiegliwości jednak ważna jest też ich skala i wspomniana przeze mnie wcześniej adekwatność. Tutaj przedwczesna i nieprzemyślana decyzja może spowodować większe konsekwencje niż samo zagrożenie koronawirusem.
Jet Events: Każdy kryzys niesie w sobie potencjał pozytywnej zmiany Niezależnie od tego, na ile zagrożenie jest realne i czy faktycznie większe od pospolitej grypy; media, ludzie w autobusach, rodziny przy kolacji, wszyscy, mam wrażenie, żyjemy tematem koronawirusa. Władze próbują podejmować działania, zmierzające do ograniczenia ryzyk. Również w Polsce, zakazy imprez masowych wdrażane przez wojewodów, procedowana specustawa, środki wdrażane przez klientów to początek (mam nadzieję tylko okresowych) problemów naszej branży. Ze światowych mediów słyszymy o przenoszeniu festiwali czy odwoływaniu imprez sportowych z powodu obaw już nie tylko widzów i o widzów, ale samych gwiazd muzycznych czy sportowców. Pisze się już nawet o możliwości przeniesienia nadchodzących igrzysk olimpijskich… Trudności czekają wszystkich uczestników rynku; organizatorów, klientów – zleceniodawców, agencje, całą - bardzo szeroką gamę dostawców począwszy od lokalizacji, catererów, artystów, a na dostawcach gadżetów reklamowych kończąc. Ograniczając analizę branży zawężoną do agencji i dostawców, wszyscy zaczynamy lub zaraz zaczniemy odczuwać problem na własnej skórze. Na dzisiaj głównie w aspekcie stricte biznesowym; stracone przychody, stracone inwestycje w projekty, które finalnie są/będą skreślone, trudne do przewidzenia perspektywy na najbliższe tygodnie czy miesiące. Za chwilę problem może być szerszy… Taka jest dzisiejsza rzeczywistość. Ale może nie powinniśmy tylko się zamartwiać, a skupić na pozytywnych działaniach. Na pewno warto zachować spokój. Na pewno warto wykorzystać tę sytuację do wypracowania lepszych standardów współpracy na linii klienci – agencje; agencje – dostawcy. Na pewno zwiększyć świadomość wszystkich nas, dotyczącą wagi partnerskich i szczerych relacji. Zdecydowanie aktualny problem powinien wpłynąć na poprawę dbałości o uczestników eventów, w tym między innymi w zakresie ich bezpieczeństwa. Zdecydowanie warto też przygotować się na czas „po wirusie”. A może w między czasie znajdziemy nowe rozwiązania, opracujemy nowe produkty? Pozytywów może być dużo więcej. Każdy kryzys niesie w sobie potencjał pozytywnej zmiany. Tak też chcę myśleć o tym aktualnym.
Idea Productions Poland: Podchodzę do tej sytuacji z dużym spokojem
Póki co, podchodzę do tej sytuacji z dużym spokojem, choć oczywiście trudno przewidywać, jak rozwinie się epidemia (piszę to w dniu, w którym potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce). Śledzimy uważanie doniesienia, sami w porozumieniu z klientami przenieśliśmy dwa duże wydarzenia na późniejsze terminy. Rozmawiamy również z naszymi partnerami biznesowymi i mamy świadomość, że w zasadzie co chwila jakaś realizacja jest odwoływana lub odbywa się bez udziału gości. To z pewnością bardzo trudny czas, którego – jeżeli sytuacja potrwa dłużej – niektóre małe agencje czy np. firmy scenograficzne mogą nawet nie przetrwać. Mamy to szczęście, że Idea Productions Poland zajmuje się też innymi działaniami, więc dla nas nie jest to moment kryzysowy (przynajmniej na razie). Liczę oczywiście na to, że sytuacja zacznie się poprawiać i za kilka miesięcy będziemy mierzyć się jedynie z wyzwaniem „zmieszczenia” produkcji z całego roku w ciągu sezonu jesiennego. Ale – tak naprawdę pozostaje nam czekać na rozwój wydarzeń. To, co się dzieje wokół koronawirusa, to jakaś abstrakcja. To, co się dzieje wokół koronawirusa, to jakaś abstrakcja.
Co oznacza? Tylko jedno: szybki upadek branży eventowej. To, co się dzieje wokół koronawirusa, to jakaś abstrakcja. Media nie mają żadnych zahamowań w pompowaniu niepokoju. W 60-milionowych Włoszech zachorowało „już” 1700 osób - czyli 0,00003 proc. populacji. Dla porównania, w Polsce w sezonie 2018/2019 liczba osób chorych na grypę wyniosła 3,7 mln osób (dane NIZP-PZH) w wyniku czego zmarły 143 osoby!!! Jakoś nie przypominam sobie by z tego powodu odwołano jakieś wydarzenia, nie mówiąc o wprowadzeniu „specustawy”. W pogoni za sensacją media tworzą nieprawdziwy obraz zagrożenia. Rozumiem, że widz potrzebuje krwi, ale litości, to jest droga donikąd. W Polsce już w niektórych sklepach internetowych nie można kupić podstawowych produktów. Maseczki i żele do rąk są dziś towarem deficytowym. Nadgorliwi wojewodowie i prezydenci miast zaczynają odwoływać zaplanowane wydarzenia, trochę bez głębszej refleksji. Zamiast ciąć mieczem, jak leci, może warto popatrzeć na statystyki. A z nich wynika, że najbardziej zagrożone koronawirusem (podobnie jak zwykłą grypą) są osoby przewlekle chore i po 60. roku życia. Zamiast paraliżować świat, może wystarczy wprowadzić restrykcje dotyczące wieku uczestników wydarzeń masowych? Poprowadzić kampanię informacyjną? Studzić emocje? Łatwiej umyć ręce, zdrowo się prowadzić czy gotować warzywa, niż zwolnić zespół eventowy. Lepsze jest postawienie dodatkowych kilka osób weryfikujących wiek gości i mierzenie temperatury ciała, niż odwoływać kolejne wydarzenie, które jest takim samym biznesem jak piekarnia, kino czy bank. Drodzy dziennikarze, odwołuję się do Waszego profesjonalizmu. Apeluję byście dali sobie spokój z tym defetyzmem, który zalewa Wasze kanały informacyjne. Zachowali symetrię pomiędzy strachem a normalnością. Jeszcze nie jest za późno. Granica jest blisko, a za nią dziesiątki tysięcy osób bez pracy, setki milionów strat firm, bankrutctwa, dramaty życiowe i Bóg jeden wie, co jeszcze. Z rewolucyjnym pozdrowieniem.
źródło: .net
Comentários